Strony

środa, 22 kwietnia 2015

Meblowe metamorfozy, czyli "niczego nie wyrzucać".

Kocham recykling! Sama nie wiem, z jakiego powodu najbardziej, bo wszystkie powody są dobre. Chyba nic innego nie daje mi tyle satysfakcji i zwyczajnej frajdy. Bo czy jest coś fajniejszego, niż uratowanie jakiegoś "meblowego trupa", którego nikt już nie chce?Pozostawiając sprawy ideologiczne, które są dla mnie też ważne (tyle biedy na świecie, a gdzie indziej konsumpcja bez umiaru i rozumu), to jest to prawdziwa radość w czystej postaci.
Bardzo chętnie przyjmuję różne rzeczy, które inni wyrzucają na śmietnik, bo potencjał to ja zobaczę nawet w starym kiju od szczotki.
Ostatnio takich rzeczy u mnie prawdziwa rzeka. Najpierw siostra mnie obdarowała stertą mebli po teściach ( może coś z tym zrobisz), a ostatnio przyjaciel mojego syna kupił dom po staruszkach. Chętnie i z radością wzięłam , co tam było. A trochę było...
Pracy mam na pół roku, ale w szyciowych sprawach teraz raczej martwy sezon, to zabrałam się do roboty. Praca o tyle przyjemna, że wreszcie można wynieść się z nią na dwór i cieszyć się słoneczkiem. A w domu nie ma bałaganu, same korzyści.
Dziś skończyłam taki stolik:


Jeszcze trochę mokry, ale nie mogłam się już doczekać, żeby Wam pokazać. Nie dało się zrobić specjalnej aranżacji z obawy przed zarysowaniem świeżej farby, ale myślę, że i tak nie jest źle.


Jak widzicie, groszki nadal za mną chodzą.


W pierwszej wersji na półce też miały być wzory, ale pomyślałam, ze bez nich będzie można postawić na niej różne rzeczy, bez obawy, że będzie się "gryzło".


 Tu "na szybko" moja ukochana porcelana.


Fascynacja francuskimi grafikami jakoś nie chce mi przejść.



I oczywiście przecierki.


Stoliczek może być teraz barkiem albo witrynką, na dolnej półeczce już "widzę " wsuwane białe koszyczki , jak myślicie?


Myślałam jeszcze o koronce przy górnym blacie, ale to jeszcze do przemyślenia.


Poznałyście już, czym był wcześniej?
Która pamięta takie "cuda"?


Zdjęcie nie moje, bo oczywiście zapomniałam zrobić "przed", ale to dokładnie to samo - siermiężny stolik pod telewizor PRL.
Nie wiem, jak Wam, ale mnie już raczej te meble nie zachwycą.
Pewnie już zawsze będą dla mnie synonimem bezguścia i tandety.
Nie pomaga nawet powracająca na nie "moda". Chronicznie nie znoszę tych wszystkich mebli na "wysoki połysk". A Wy jak to widzicie?
Oprócz stolika pochwalę się jeszcze szybko kolejnym krzesłem, z tych, które lubię najbardziej:


Miało być delikatnie, lekko i romantycznie...
Jestem zadowolona. :)




Zwłaszcza, że wcześniej było tak:


W szyciowych sprawach mało robię od kilku dni, ale wczoraj uszyłam takie nietypowe dla mnie poduszki, bo czarno- białe:




Na koniec jeszcze trochę "ogródkowych " migawek, bo tu wreszcie mam nadzieję nadrobić zaległości:


Królują bratki, bo je po prostu uwielbiam i zawsze ich uśmiechnięte mordki poprawiają mi humor.





U mnie przed domem tak, jak w domu: biel, kamień, postarzenia, przetarcia i obskrobania...ogólnie dla niektórych - do remontu. :)






Czyli wszystko to, co kocham najbardziej. :)

Znów nie pokazałam Wam nawet części tego, co chciałam....też tak macie?
Wciąż sobie obiecuję, że będę pisać częściej, ale....doba taka krótka...jakby coraz krótsza. I to jedyne, co mi doskwiera w życiu. Taka myśl, że ciągle jestem spóźniona i z czymś "do tyłu". 
Ale to pewnie nie tylko u mnie. 
A tu słoneczko tak pięknie świeci , a na czubku mojego drzewa śpiewa ptaszysko niewielkiej urody, ale za to ten śpiew....aż się serce raduje. :) 


I Wam takiego "zatrzymania " w biegu życzę, Kochani...
Słoneczka i uśmiechu. :)
Buziaki wiosenne przesyłam. :) :) :)