Trochę się zbierałam, ale wreszcie koniec salonowych zmian. Łatwo nie było, a nawet całkiem ciężko. Pierwszy raz robiłam coś tak bardzo na raty. Niestety, wszystko teraz pod dyktando choroby. A właściwie miłego fizjoterapeuty, który od dwóch tygodni stawia mnie na nogi i chociaż pozwala pracować, to nie tyle, ile bym chciała. Stawia na nogi powoli, ale ze skutkiem, więc słucham. Jeżdżę codziennie na najróżniejsze zabiegi, więc i czasu nie ma za wiele... i forsować się nie mogę. Ale pracować trzeba, bo wszystko prywatnie oczywiście. Jak to u nas, zabiegi na NFZ z terminem na październik, więc pewnie przez ten czas to ze 3 operacje bym miała...
Chcąc nie chcąc, salon rozpoczęty, skończyć trzeba. Tak prawdę mówiąc, to bez pracy i tak bym żyć nie umiała, bo to jest to, co kocham ogromnie.
Jak pracuję, nie myślę o złych rzeczach, więc na czterech, ale do przodu :)
No to dziś pokażę wreszcie skutki :) Zdjęć zrobiłam całe mnóstwo, z jakością gorzej, bo ciemności egipskie, ale co zrobić...
Zapraszam na kawę :)
Kredens wygryzł z miejsca stary i chyba wyszło na korzyść, bo jakoś teraz spójnie bardziej.
Kredens nie był kredensem. Dolna część to dół kredensu kupiony od znajomych (dziękuję) i wyglądał tak, jak zaczęłam nad nim prace:
Od razu pomyślałam, że idealne na moją porcelanę, której jestem namiętnym, nałogowym zbieraczem, a w jadalni już się nie mieści w żaden sposób. Mój mąż musiał jednak pogłębić, bo były zbyt płytkie. Wystarczyło niedużo, bo chciałam tam trzymać tylko pojedyncze filiżanki :) No i jest:
Mój mąż do końca nie był przekonany, ze razem będzie pasować, ale ja jestem zachwycona :) Idąc za ciosem zmieniłam co nieco w drugiej części i teraz razem wywołuje uśmiech na twarzy :)
Pojawiło się stare okno nad drugą komodą, ale nad jego wykończeniem jeszcze myślę :) Różowe poduszki okazały się zbyt różowe, więc wieczorami wydziergałam kremowo-żółtawo-budyniowe:)
Dodałam na ścianę kolejne bibeloty, ale jakoś nie wydaje mi się zbyt tłoczno, bo kolory jednolite ( tylko kiczowaty mój ulubiony obraz w złocie nadal w złocie ;) ). Jak myślicie?
Dopiero teraz widzę, ile tych zdjęć...ale wiecie, jak się kobieta cieszyć z takich rzeczy potrafi :) Mam nadzieję, że was nie zanudziłam.
Bardzo dziękuję za mnóstwo serdeczności i ciepłych słów, za wsparcie i kibicowanie :) Na koniec jeszcze króciutko :)
Pamiętacie, jak się chwaliłam swoją obecnością w miesięczniku Moje Mieszkanie?
Właśnie ruszyło głosowanie, wybierana jest Kobieta Z Pasją roku 2016.
Otrzymałam już tyle głosów....jestem ogromnie wdzięczna za każdy...
To ogromne uznanie, a dla mnie wyjątkowe.... Kiedy zaczynałam przygodę z rękodziełem, nigdy nie marzyłam nawet, że spotka mnie tyle życzliwości, serca, wsparcia, że poznam tyle cudownych kobiet... Zwłaszcza, że jestem starsza niż większość z Was i to jest z pewnością dowód na to, że zawsze jest czas na to, by wszystko zacząć od nowa:)
Jeśli ktoś ma ochotę na mnie oddać głos, to można zrobić to dając lajka pod moim zdjęciem tu:
http://www.urzadzamy.pl/konkurs/konkurs-wybierz-kobiete-z-pasja-2016,9/
Jeśli nie na mnie, to i tak bardzo zachęcam do głosowania, bo wszystkie dziewczyny to prawdziwe pozytywnie zakręcone kobiety z pasją :)
Mam nadzieję odezwać się wkrótce, bo z okazji wiosny, którą w tym roku witam z wielką radością i ulgą, szykuję wiosenne candy :)
Buziaki Wam wszystkim wysyłam serdeczne i ściskam Was BARDZO mocno :)
Dorota