A mnie ostatnio dopadł blogowy kryzys. Nie dlatego, że nie ma co pokazać i brak inwencji twórczej. Wręcz przeciwnie- tyle rzeczy robię i tyle się dzieje, że nie sposób nawet maleńkiej części...
Lato uciekło, nie wiadomo kiedy, znów planów było mnóstwo, z realizacją dużo gorzej...ale w sumie i tak nie mam co narzekać. Dużo zmian i na działce i w domu, o pracowni nawet nie wspomnę. Przydałoby się rozciągnąć jakoś dzień, chociaż trochę wydłużyć....
Przed zimą i sezonem świątecznym trzeba szybko odnawiać meble, bo za chwilkę usiądę do szycia reniferów, choinek, gwiazdek, girland....i juz po meblowych metamorfozach :)
Póki co ostatnie dni to praca nad stolikami, których jakoś się u mnie namnożyło. Przy tych ciemnościach za oknem, nawet ja, największa fanka bieli, jaką świat widział, zapragnęłam trochę koloru.
Kolory spokojne raczej, ale zawsze coś :)
Zapachniało mi jakoś hortensją, którą uwielbiam :)
Jakoś pasują mi do jesiennych klimatów...
Jak jesień to i róż nie mogło braknąć:
Wszystkiego nie ma szans pokazać, żeby Was, Kochani nie zanudzić :)
Wiem, wiem, powinnam częściej, a mniej....
Może się poprawię....
Zwłaszcza, że pierwsze zimowe dekoracje szyte, bo w rękodziele sezon bożonarodzeniowy zaczyna się właściwie od razu po lecie. Nie ma się kiedy nacieszyć jesienią... ale mnie ona tak znów nie cieszy, zwłaszcza taka, jak ostatnio. Ciemne, pochmurne dni nie wpływają dobrze na mój nastrój. Aż się prosi, żeby trochę pomarudzić i ponarzekać :)
Jak początek świątecznego szycia, to najwyższy czas pomyśleć o jakimś fajnym, świątecznym candy, bo dawno nie było :)
Następnym razem więc przygotuję zabawę. A dziś małe migawki:
Kiedy zaczyna się "aniołowo" to najpiękniejszy czas :)
Buziaki serdeczne wysyłam i słoneczka życzę chociaż trochę, bo brak...
Dorota