Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ramy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ramy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 maja 2015

Weekendowe robótki, recyklingu ciąg dalszy.

No i po majówce! Planów miałam co niemiara, trochę zrealizowałam, trochę jak zwykle.
Wyjazdu nie planowałam. W piątek było u mnie rodzinne spotkanie przy grillu... a dalej to już odpoczynek czynny, czyli powolne odgruzowywanie domu z tych wszystkich "do remontu".
Żeby ciężko nie było, a efekty widoczne, na warsztat poszły rzeczy drobne. Tak sobie sprytnie wymyśliłam, że trochę podłubię, a sumienie uciszę, bo już ostatnio patrzeć nie mogę na tę ciągnącą się kilometrami listę "koniecznie zrobić".
Przed weekendem dostałam znów trochę prezentów od mojego małżonka. A małżonek wie, oj wie dobrze, jak mnie ucieszyć.
No i wydać nie musi, bo wielbicielką pereł i sukni z ekskluzywnych sklepów nie jestem.
Za to ucieszyła mnie ogromnie sterta starych pożółkłych książek.
Książki co prawda o dzielnych żołnierzach sowieckich, ale to nie treść mnie interesowała, tylko ich cudne pożółknięcia.
 I już mam w głowie te wszystkie wianki, róże, motyle i inne ze starych kartek. Zachwycały mnie od dawna, ale zebrać się nie mogłam. Teraz też skończyło się chwilowo na jednym wymęczonym motylku na zardzewiałym druciku... ale za to wpadł mi do głowy inny pomysł!
Inspiracja pożółkłymi kartkami spadła na mnie nagle jak grom z jasnego nieba i już nie było wyjścia:  MUSIAŁAM to zrobić!


Niby mały taboret, ale dawno mnie nic tak nie ucieszyło.:)
Roboty dużo i myślenia też, bo taboret to z tych śmietnikowych:


Trzeba było zrobić nowe siedzisko, a potem z tego nowego zrobić bardzo stare. Zależało mi na tym, by wyglądał na mocno nadgryziony zębem czasu, taki przybrudzony, jak lubię najbardziej.
Dlatego malowany najpierw na szaro, potem biało, potem szaro, potem biało...potem znów i znów. A to wszystko prawie suchym pędzlem, żeby tylko lekko, nie pokrywać.
A potem przecierać i przecierać...




Zamarzył mi się transfer na transfer. Jak to zrobić???
Najpierw tekst z gazety francuskiej przepisany ze zmienioną czcionką w Word (jeszcze niedawno nie wiedziałam, ze w ogóle jest coś takiego :)). Wydrukowany - to już dobrze.:)
Na tym znów nadrukowany motyw motyla, baaardzo je ostatnio lubię. Potem całość na drukarce laserowej. Potem mój prywatny mistrz transferu wziął się do roboty. A jak skończył, to skakałam do góry z radości. :)




Dawno mnie nic tak nie ucieszyło! Wyszło idealnie tak, jak sobie wymarzyłam. :)
Żeby było "starzej" taboret po przetarciu został polakierowany brudnym, niedomytym po brązowej farbie pędzlem i taki fajny to dało efekt dodatkowego przyniszczenia.
Sam pomysł z taką grafiką z pewnością jeszcze wykorzystam na czymś innym, bo baaaaardzo w moim guście. :)


Poza taboretem masę innych rzeczy udało mi się wreszcie skończyć, wszystkie z recyklingu, który całkowicie mnie ostatnio pochłonął.
Taki mały stołeczek:


Trochę się naczekał, bo pomysłu nie miałam na niego.
Skończyło się klasycznie: biel, przetarcia i transferki.



A wcześniej taki był:


Pierwszy raz zrobiłam też lustro:




Lustro zrobione ze starego kiczowatego obrazu z mieszkania staruszków. Miałam starą wielką lustrzaną taflę, mąż przyciął na wymiar i oprawił w ramę z obrazu, wcześniej przemalowaną i postarzoną.


Kolejny raz przekonałam się, że przy odrobinie chęci ze wszystkiego  można zrobić coś ładnego.
W kolejce do pokazania czekają inne rzeczy, bo jakoś praca mi idzie ostatnio, może ze względu na pogodę, która pozwala robić na świeżym powietrzu, a to dodaje energii jak nic.
Aż sama się dziwię, jak dużo ostatnio zrobiłam, a jednocześnie nie padam ze zmęczenia. Wiosna ma na mnie dobroczynny wpływ. :)
A przecież szyję jeszcze różne różności, jak zawsze:

 
W dodatku szklarnia przygotowana do sadzenia, ogródek opielony, warzywa posiane, kwiatki w balkonówkach są, podwórze posprzątane,  trawa skoszona i sama już nie wiem, co jeszcze. 
Kolejna pochwała dla męża. Co dwie głowy, to nie jedna, a co dopiero cztery ręce. 
Taki facet w domu to skarb prawdziwy. 
A w dodatku wiecie, co jeszcze mi przywiózł ostatnio? Moją wymarzoną siatkę na wymarzone klosze! Klosze, które podziwiałam na blogach od dawna (a już te Polinki to wyjątkowo). :) :) :) 
I mam! W dodatku za darmo, bo jak zwykle z "wykopalisk". 
Coś mi się wydaje, że następny post będzie szybko. :)

Kto dotrwał do końca , temu dziękuję i serdeczności przesyłam OGROMNIE DUŻO. 
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście. :)
Buziaki, słoneczka i pozytywnej energii wszystkim życzę! :)

sobota, 12 lipca 2014

Obrazki shabby chic trochę inaczej

Styl shabby chic to moja największa fascynacja. Wszystko przecieram,postarzam i pobielam. Czasem jakiś pomysł musi długo dojrzewać, zanim go zrealizuję.Pokazywałam wcześniej stare drzwi powieszone na klatce schodowej. Niestety,wciąż nie miałam pomysłu na dalsze jej wykończenie.Marzyła mi się galeria wzdłuż schodów,ale zwykłe obrazy jakoś wydawały mi się zbyt oczywiste.
Wreszcie przyszedł pomysł,ale potrzebowałam dużo starych drewnianych ramek.Udało mi się upolować kilka fajnych [oczywiście na starociach] i to w dodatku za grosze.
Takie smutne,zwykłe,ale z potencjałem:



Wiele osób rezygnuje w takich sytuacjach,bo lakierowane drewno trzeba niestety oczyścić przed malowaniem ze starych powłok.
Aby tego nie robić jest tylko jedno wyjście-farby kredowe.
Dużo się o nich pisze,bo są faktycznie genialne. Nadają się jako jedyne do malowania wszystkiego. Mają tak świetną przyczepność,że można nimi pomalować nawet plastik.Niestety,mają jedną podstawową wadę- są bardzo drogie. Jeśli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z malowaniem i nie wie,czy mu się to spodoba ,to nie ma sensu wydawać pieniędzy.
Czasem najlepsze pomysły i wynalazki rodzą się przypadkiem. I ja też całkiem przypadkowo,w trakcie dużego remontu i malowania ceglanej ściany przekonałam się,jak łatwo można sobie zrobić farbę kredową w domu.Wystarczy do zwykłej farby lateksowej dodać troszkę gipsu!I gotowe,skończyły mi się wszystkie problemy ze żmudnym i męczącym zdzieraniem lakieru.
Farba jest niesamowicie wydajna. ja do litrowej puszki dodałam 1 łyżkę gipsu  i tą farbą maluję wszystkie drobne rzeczy w domu- od ocynkowanych konewek i wiaderek po kamienne ,a nawet plastikowe doniczki.Farba kryje świetnie,schnie szybko i jest idealnie matowa.
A teraz ramki: wszystkie kanty przetarte świecą, potem malowanie dwa razy. Po wyschnięciu papierem ściernym przetarłam tam,gdzie wcześniej świeca. I gotowe.
A na "wnętrze " ramki pomysł taki:


Czyż nie są piękne? Satysfakcja niesamowita, wszystko zrobione własnoręcznie.A najlepsze jest to,że są jedyne,niepowtarzalne i nikt inny takich nie ma!











W przygotowaniu jeszcze kilka większych rozmiarów.


I w tym samozachwycie kończę i życzę wam miłej niedzieli!

piątek, 4 lipca 2014

Czy drzwi mogą być stołem, a łyżka wieszakiem i co z tego wyniknie ?

Małe dzieci nie znają jeszcze przeznaczenia różnych przedmiotów i według mnie są z tego powodu o wiele bardziej kreatywne niż my, dorośli.
Jaka szkoda, że ta umiejętność gdzieś w drodze do dorosłości ginie...
Czy nie wydaje się wam, że czasem najprostsze rozwiązania są strasznie nudne? Ja tak mam. W związku z tym uwielbiam różne dziwne zastosowania przedmiotów, na pierwszy rzut oka całkiem bez sensu. Po dłuższym zastanowieniu okazuje się, że owszem, zupełnie fajne. Aż się chce krzyknąć: EUREKA!
Mam w domu  kilkanaście takich nietypowych rozwiązań. Niektóre już pewnie widziałyście na innych blogach, ale może coś was zainspiruje...

Najpierw moje ukochane, wymarzone stare drzwi, które dostałam w prezencie na Dzień Mamy. Po "obróbce" zawisły na ścianie klatki schodowej. Nie zdążyłam jeszcze ich zaaranżować, ale już pokażę, bo mnie tak zachwycają ...






A to jeszcze inne zastosowanie starych drzwi - tym razem w ogrodzie.






Półka w kuchni, do której nie mogłam dobrać wieszaków, żadne jakoś mi nie pasowały. Najtańsze i najszybsze - stare łyżeczki i widelce.
Wystarczyło zgiąć i wywiercić otwory.
Jak wam się podoba ten pomysł?




Pomysły ze skrzynkami po owocach zauroczyły mnie od pierwszej chwili. Teraz coraz bardziej popularne, ale czyż nie są genialne w swojej prostocie?





Czy ramy muszą mieć obraz? A może same w sobie są pięknym obrazem?





A na koniec maleńkie żeliwne poidełko dla ptaszków, które u mnie pełni rolę wiszącego kwietnika.


Miłego dnia wam życzę ! 
Mnóstwa niebanalnych ciekawych pomysłów i chęci do ich realizacji!