- Oczywiście, że stoją, bo inaczej by im nóżki zwisały."
Jeśli tak - to moje sobie jednak siedzą.
Pomysł na te kolorowe ptaszorki był od początku do końca mój.
Z realizacją było gorzej. Prób było tyle, że już zaczynałam się zniechęcać. Koniecznie chciałam, żeby to były takie śmiesznoty z myślą o dzieciach. Samych oczek były 3 różne wersje.
Teraz jestem w pełni usatysfakcjonowana.
Wyszło ich już spod mojej ręki dużo, pofrunęły sobie w różne strony świata... Mam nadzieję, że wywołały uśmiech na niejednej dziecięcej buzi.
A wam jak się podobają?
A tu jeszcze inne moje ptaszki. Te już bardziej tradycyjne.
Ptaszki to takie słodziaki, że mam ich w domu pełno. Na półkach, na parapetach i na obrazkach na ścianach.
Niezmiennie poprawiają mi humor.
Pokażę wam kilka tych najładniejszych.
Najpierw szklane maleńkie cudeńka upolowane oczywiście na starociach:
To tyle w temacie ptaszkowym. Miłego dnia!
Uśmiechajcie się jak najczęściej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do siebie: http://nutkanostalgii.blogspot.com