wtorek, 9 września 2014

Biała Dama i inne bieliźniane sprawy.

Niczego nie można sobie zaplanować na 100%...
Czy ja to napisałam ostatnio? WŁAŚNIE! I to były prorocze słowa!
Plany znów przełożone.
Najpierw moja starsza córka wylądowała w szpitalu z zatruciem. Dzień wcześniej jadła grzyby, więc strachu było sporo.
Jej dwójka dzieci, czyli moje WNUKI, wylądowały u mnie. Te kilka dni szybko uświadomiło mi, jaka ona jest dzielna, zaradna i jak wspaniale sobie radzi z codziennymi obowiązkami ( Córko kochana, jeśli to czytasz, to właśnie Cię chwalę!). Zięć w związku ze swoją pracą przyjeżdża do domu na soboty i niedziele, więc same rozumiecie...Co zwykle dźwiga dwójka, to ona  musi udźwignąć sama. Jest w dzisiejszych czasach takich kobiet mnóstwo - cześć im i chwała, bo łatwo nie mają.
Kiedy wróciła i  już miałam brać się do pracy, to okazało się, że to ostra grypa jelitowa! I teraz mnie powaliło, a zaraz potem młodszą córkę. I tak sobie siedziałam i leżałam na zmianę, na diecie i głodna. A że gotować nie lubię, ale jeść to i owszem, to humor miałam byle jaki. Do pracy ani chęci ani siły...
Wreszcie wczoraj doszłam do siebie i energia wróciła. I co?
Trzeba coś przywlec z szopy - OBIECAŁAM.
I przywlekłam. Najpierw pokażę efekty:


Teraz już wiecie skąd tytuł?

Ale od początku: Pamiętacie takie paskudne lampy z  PRL?
U mnie w szopie też taka była. Kiedyś dawno już się do niej przymierzałam, miała zamieszkać w pokoju nastolatki. Pomalowałam na czarno...i koncepcja się zmieniła, jak to u nastolatek bywa. Lampa znów powędrowała do szopy. Wyciągnięta ponownie wyglądała tak:



No i ten abażur!


Przerażający trochę, nie sądzicie?
Lampę pomalowałam, oczywiście na jasno, taki kolor śmietanowy własnej produkcji. Farba kredowa zrobiona w domu.
Potem za całe 3 złote kupiłam w ciucholandzie taką sukienkę:


Po obcięciu uszyłam  zwiewną sukieneczkę, w którą wystroiłam lampę i tak oto ten niewyjściowy klamot został BIAŁĄ DAMĄ.







Trzeba jeszcze wymienić kabel , przetrzeć kanty papierem ściernym ( nie zdążyłam) i lampa może wprowadzić się do sypialni.
Jak wam się podoba zmiana?



A jak już się rozpędziłam i ta biel tak mnie natchnęła, to uszyłam 
w takim bieliźnianym klimacie poduszki:



I tak się romantycznie zrobiło, że dalej zawieszki:



Do tej anielskiej bieli musiały przylecieć anioły.
Więc w tym twórczym szale powstały takie podusie:





A żeby nie było, że tylko ja tak haruję, to mój mąż też nie próżnował. I tu niespodzianka! Bo on szył takie:


To prawdziwy specjalista od transferu na materiale.





A teraz was znów zaskoczę, bo uszył też takie:


Nie znam drugiego takiego faceta, a wy?
Niedługo pokażę inne śliczne dekoracje, które wymyśla i szyje.
Jest prawdziwym przykładem na to, że nie można patrzeć na ludzi stereotypowo. Myślicie, że takie rzeczy robi drobny mężczyzna w typie intelektualisty? O nie! To wielki, barczysty, silny facet, który kocha tatuaże i koszulki z czaszkami.

No to teraz z poczuciem dobrze zagospodarowanych dwóch dni mogę zasiąść w bujanym fotelu i niestety nie wypić kawy, bo mi może jeszcze zaszkodzić. Cieszę się, że wróciłam!
Pozdrawiam was wszystkie cieplutko...