piątek, 24 lipca 2015

Wakacje z aniołami, czyli to co kocham najbardziej.

Trochę mnie tu nie było....a powody całkiem prozaiczne. Kto pracuje na swoje konto ten wie, ze jednym z minusów tej pracy jest to, że niewiele można zaplanować.
Czy w najbliższym czasie pracy dużo czy mało...? Tego nie wie nikt. Ja też nie przewidziałam, że tzw. martwy sezon wakacyjny okaże się dla mnie bardzo pracowity. Ostatnie dwa tygodnie to właściwie praca od rana do wieczora z małymi przerwami na spanie i jedzenie. Nie, żebym narzekała...ale zaczynam odczuwać, że nie mam dwudziestu lat i praca pod presją czasu zaczyna mnie czasem dobijać. Ale nie ma co marudzić, rękawy zakasuję i do dzieła.
Jak wiecie, wyjątkowo kocham wszelkie aniołowe motywy i chętnie ozdabiam nimi co się da.W ostatnim czasie mnóstwo takich prac. Powstała kolejna szafeczka stoliczek z aniołami:


Takie cudo wykonane przez mojego M. właściwie od podstaw ze starej szafki:

To już druga toaletka zrobiona w tym stylu.
Szafkę trzeba było przerobić, dorobić szuflady i dodać nogi od starego stołu.
 Pracy bardzo dużo, ale efekt nawet mnie zaskoczył.
 Mój prywatny mistrz transferu spisał się na medal. Transfery na meblach wkręciły go tak bardzo, że nie ma chyba już dla niego konkurencji. Jak myślicie?







Stoliczek prawie natychmiast znalazł nową właścicielkę i mam nadzieję, ze będzie ją cieszył. :)
A w temacie meblowo - aniołowym powstała jeszcze taka szafka:







I kolejny stolik:







W romantycznym klimacie pozostając odnowiony stoliczek kwietnik:




Kto robił kolorowy transfer na meblu, ten zrozumie, że skakałam do góry z radości, kiedy zobaczyłam efekt i to za pierwszym podejściem.

Nie uwierzycie, ale to maleńka cząstka wykonanych w ciągu dwóch tygodni mebli. I jak tu nie chwalić męża?
Co dwie głowy to nie jedna, a co dopiero cztery ręce. :)
A jeszcze stołeczek zrobiony ze starych desek:






W szyciu też dużo się działo, maszyna chodziła bez przerwy od rana do wieczora, aż się silnik grzał.
 Romantycznie było:





W bieli, beżu i koronkach. Czyli tak, jak lubię. :)





Biorąc pod uwagę to, ze działka, szklarnia, dom, rodzina...
nie było czasu niestety na odwiedzanie blogów. Niewiele do Was, Kochane, zaglądałam ostatnio. A nawet jak zajrzałam, to zmęczona głowa nie była w stanie nic mądrego napisać. Obiecuję, że to nadrobię, bo bardzo się za Wami stęskniłam.
Czas najwyższy złapać oddech. A pracoholik może to zrobić tylko w jeden sposób - wyjść z domu. Na niedzielę więc w planie wypad, żeby nie kusiły puszki z farbami, zawalony gratami do remontu garaż i pudla pełne nowych materiałów. Tym bardziej, że w moim zawodowym świecie szykują się nowe wyzwania. Niedługo o tym więcej, bo nie chcę zapeszyć.
Dziś tyle, bo już mnie wzywają. :) Dobrze, że chociaż trochę czasu dziś mogłam tu z Wami... Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i buziaki przesyłam. :)

środa, 8 lipca 2015

Trochę aniołowo i weekend na skraju czasu.

Witajcie, Kochani.
Już po wycieczce. :) Z ochotą i energią wróciłam do pracy.:)
Tak się u mnie znów romantycznie aniołowo porobiło...
Przed wyjazdem kilka nowych meblowych prac rozpoczętych, więc po powrocie wystarczyło wykończyć. Stoliczek na giętych nóżkach:

Sam kształt bardzo mi się podobał, lubię takie delikatne, romantyczne mebelki. Co prawda blat był w okropnym stanie, ale po wyszlifowaniu i pomalowaniu po dawnych zniszczeniach nie ma śladu. Transfer wyszedł wyjątkowo udany i to za pierwszym podejściem.

Motyw aniołów robiony ostatnio na stoliku- biureczku ty razem na kartkach z francuskiej gazety.



Przetarcia oczywiście muszą być, bez nich wszystko wydaje mi się niewykończone. :)


Stolik szybko znalazł  właściciela i pojechał do nowego domu. Mam nadzieję, ze będzie mu tam dobrze.:)
W podobnym stylu zrobiony mniejszy:


I znów jak to u mnie: biało, przecierki i transfer:




W szyciu też trochę aniołów:



Romantyczny nastrój w całym domu...
Nie wiem, jak Wy, Kochani, ale ja bardzo lubię, kiedy moje prace wędrują do fajnych miejsc i ludzi. Czasem zastanawiam się, do kogo trafi to , co robię... kogo ucieszy...
Bo to w końcu jakby kawałek mnie. :)
Ostatnio w związku z tym zdarzyła mi się taka cudna historia...
Pamiętacie te krzesła ?


Znalazły nowych właścicieli. Spakowane pojechały w drogę i mógł być to koniec historii... Ale za kilka dni dostałam wiadomość ze zdjęciem krzeseł w nowym domu. Strasznie to miłe, kiedy klient jest zadowolony, jeszcze milsze zobaczyć miejsce...
Zajrzałam....i natychmiast mi się spodobało. Co tam spodobało, byłam zachwycona! Pomyślałam: kurcze, jacy fajni ludzie, jakie cudowne miejsce...może tam kiedyś pojadę?
No i proszę: niespodzianka. :) Moja córka z synem po cichutku i z zaskoczenia  zrobili mi prezent: weekendowy pobyt w tym niesamowitym miejscu! A miejsce absolutnie fantastyczne!
Stara, drewniana leśniczówka na skraju województwa opolskiego, niedaleko Wielunia. Na środku podwórka ogromny, rozłożysty dąb Dzidek. Wokół niego toczy się powoli życie...
W leśniczówce dwie artystyczne dusze .
Ludzie niesamowicie mili, serdeczni i cudownie, pozytywnie zakręceni: Ania i Grześ.


Prowadzone przez nich gospodarstwo agroturystyczne to miejsce z duszą, pełne inspiracji. Miejsce NA SKRAJU CZASU....

http://naskrajuczasu.blackgoose.pl/wpccategories/onas/

Ania, ciepła, przemiła osoba, niesamowicie kreatywna i z kapitalnym poczuciem humoru szyje takie cudeńka:




Po kilku minutach czułam się, jakbym znała ich od lat. Wokół tyle absolutnie "odjechanych" pomysłów...

Z takim poczuciem humoru, że nie sposób się nie uśmiechać.








Oboje prowadzą warsztaty artystyczne, tworzą fantastyczne meble i dekoracje. Mają cudowne, otwarte spojrzenie na świat i są
MEGA POZYTYWNI.
A wszystko w takim otoczeniu:












Bawiłam się świetnie. Naładowałam akumulatory.
Dużo w okolicy pięknych miejsc do zwiedzania:  pałac w Ożarowie, cudne, stare miasteczko Byczyna, muzeum w Wieluniu.
Nie zobaczyłam wszystkiego, ale z pewnością tam jeszcze pojadę, mam nadzieję że nie raz.  Zwłaszcza, że w Wieluniu jest też targ staroci...;)
Siedząc tam myślałam,że to miejsce stworzone dla takich jak my: rękodzielników, pozytywnie zakręconych....różnych niepokornych dusz. Jak świetnie by było w takim miejscu urządzić jakieś "blogowe" spotkanie....
Co o tym myślicie? Jest nas trochę z tej strony Polski?
Tyle fajnych znajomości, tyle cudownych ludzi poznajemy prowadząc to nasze blogowe życie...a gdyby się czasem spotkać w realu...?
Z taką myślą Was Kochani (Kochane?) zostawiam.
Cieszę się, że zaglądacie i dajecie tyle pozytywnej energii.
Buziaki Wam wszystkim serdeczne przesyłam! :)