Wyjazdu nie planowałam. W piątek było u mnie rodzinne spotkanie przy grillu... a dalej to już odpoczynek czynny, czyli powolne odgruzowywanie domu z tych wszystkich "do remontu".
Żeby ciężko nie było, a efekty widoczne, na warsztat poszły rzeczy drobne. Tak sobie sprytnie wymyśliłam, że trochę podłubię, a sumienie uciszę, bo już ostatnio patrzeć nie mogę na tę ciągnącą się kilometrami listę "koniecznie zrobić".
Przed weekendem dostałam znów trochę prezentów od mojego małżonka. A małżonek wie, oj wie dobrze, jak mnie ucieszyć.
No i wydać nie musi, bo wielbicielką pereł i sukni z ekskluzywnych sklepów nie jestem.
Za to ucieszyła mnie ogromnie sterta starych pożółkłych książek.
Książki co prawda o dzielnych żołnierzach sowieckich, ale to nie treść mnie interesowała, tylko ich cudne pożółknięcia.
I już mam w głowie te wszystkie wianki, róże, motyle i inne ze starych kartek. Zachwycały mnie od dawna, ale zebrać się nie mogłam. Teraz też skończyło się chwilowo na jednym wymęczonym motylku na zardzewiałym druciku... ale za to wpadł mi do głowy inny pomysł!
Inspiracja pożółkłymi kartkami spadła na mnie nagle jak grom z jasnego nieba i już nie było wyjścia: MUSIAŁAM to zrobić!
Niby mały taboret, ale dawno mnie nic tak nie ucieszyło.:)
Roboty dużo i myślenia też, bo taboret to z tych śmietnikowych:
Trzeba było zrobić nowe siedzisko, a potem z tego nowego zrobić bardzo stare. Zależało mi na tym, by wyglądał na mocno nadgryziony zębem czasu, taki przybrudzony, jak lubię najbardziej.
Dlatego malowany najpierw na szaro, potem biało, potem szaro, potem biało...potem znów i znów. A to wszystko prawie suchym pędzlem, żeby tylko lekko, nie pokrywać.
A potem przecierać i przecierać...
Zamarzył mi się transfer na transfer. Jak to zrobić???
Najpierw tekst z gazety francuskiej przepisany ze zmienioną czcionką w Word (jeszcze niedawno nie wiedziałam, ze w ogóle jest coś takiego :)). Wydrukowany - to już dobrze.:)
Na tym znów nadrukowany motyw motyla, baaardzo je ostatnio lubię. Potem całość na drukarce laserowej. Potem mój prywatny mistrz transferu wziął się do roboty. A jak skończył, to skakałam do góry z radości. :)
Dawno mnie nic tak nie ucieszyło! Wyszło idealnie tak, jak sobie wymarzyłam. :)
Żeby było "starzej" taboret po przetarciu został polakierowany brudnym, niedomytym po brązowej farbie pędzlem i taki fajny to dało efekt dodatkowego przyniszczenia.
Sam pomysł z taką grafiką z pewnością jeszcze wykorzystam na czymś innym, bo baaaaardzo w moim guście. :)
Taki mały stołeczek:
Trochę się naczekał, bo pomysłu nie miałam na niego.
Skończyło się klasycznie: biel, przetarcia i transferki.
A wcześniej taki był:
Pierwszy raz zrobiłam też lustro:
Lustro zrobione ze starego kiczowatego obrazu z mieszkania staruszków. Miałam starą wielką lustrzaną taflę, mąż przyciął na wymiar i oprawił w ramę z obrazu, wcześniej przemalowaną i postarzoną.
Kolejny raz przekonałam się, że przy odrobinie chęci ze wszystkiego można zrobić coś ładnego.
W kolejce do pokazania czekają inne rzeczy, bo jakoś praca mi idzie ostatnio, może ze względu na pogodę, która pozwala robić na świeżym powietrzu, a to dodaje energii jak nic.
Aż sama się dziwię, jak dużo ostatnio zrobiłam, a jednocześnie nie padam ze zmęczenia. Wiosna ma na mnie dobroczynny wpływ. :)
A przecież szyję jeszcze różne różności, jak zawsze:
W dodatku szklarnia przygotowana do sadzenia, ogródek opielony, warzywa posiane, kwiatki w balkonówkach są, podwórze posprzątane, trawa skoszona i sama już nie wiem, co jeszcze.
Kolejna pochwała dla męża. Co dwie głowy, to nie jedna, a co dopiero cztery ręce.
Taki facet w domu to skarb prawdziwy.
A w dodatku wiecie, co jeszcze mi przywiózł ostatnio? Moją wymarzoną siatkę na wymarzone klosze! Klosze, które podziwiałam na blogach od dawna (a już te Polinki to wyjątkowo). :) :) :)
I mam! W dodatku za darmo, bo jak zwykle z "wykopalisk".
Coś mi się wydaje, że następny post będzie szybko. :)
Kto dotrwał do końca , temu dziękuję i serdeczności przesyłam OGROMNIE DUŻO.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście. :)
Buziaki, słoneczka i pozytywnej energii wszystkim życzę! :)
Kochana, śliczne stołeczki! Transfer wychodzi Ci rewelacyjnie:),
OdpowiedzUsuńbuziaki:)))
Miło, dziękuję bardzo. :) :) :) To mój transferowiec spisuje się na medal. :)
UsuńFantastyczny recykling!
OdpowiedzUsuńMiód na serce. Dziękuję. :)
UsuńDomyślam się,że energię czerpiesz z kosmosu ? Cudowności : ) U mnie też baaaardzo pracowita majówka - malowanie w nowym domku : ) Ja i mój mąż padamy na pyski ale co tam,przez noc naładujemy akumulatorki i od nowa hej ho hej ho do pracy by się szło : ). Bo jest dokładnie tak jak mówisz : co dwie głowy to nie jedna,a jeszcze cztery ręce na dokładkę to aż chce się pracować : ) Buziaczki : )*
OdpowiedzUsuńJak malowanie, to pewnie przeprowadzka już niedługo? Gratulacje. :)
UsuńBędziesz miała pole do popisu. :) Fajnie mieć pomocnika. :)
Buziaki. :)
same wspaniałości, lustro rewelacja:))
OdpowiedzUsuńDługo się nad tą ramą zastanawiałam...a czasem pomysł tak blisko. :)
UsuńDzięki, Kochana. Buziaki serdeczne. :)
Cudne stołeczki, aż żal na nich siadać, najlepiej postawić obok i podziwiać :)
OdpowiedzUsuńO to...to....tak właśnie robię. :) Aż się sama nie mogę nacieszyć. :)
UsuńTakie małe, a tak cieszy. :)
coś pięknego , patrzę patrzę i nie mogę się napatrzeć
OdpowiedzUsuńTo mnie trochę zawstydziłaś....Dzięki, Kochana. Buziaki serdeczne. :)
UsuńKochana, jak zwykle coś pięknego!!!! Taboreciki pięknie wykonane:) Perfekcja w każdym calu!:)
OdpowiedzUsuńUściski ślę i cudownego tygodnia! buziaczki
Dziękuję, Natalio....Ty to zawsze tyle ciepła i serdeczności. :)
UsuńBuziaki, Kochana.:)
Świetna robota, sama też uwielbiam takie przeróbki, no ale ten transfer... po prostu cudo. Jeszcze muszę Ci napisać, że zajmujesz się nie tyle recyclingiem, ale jest coś takiego, jak nadawanie wartości byle gratom. Nazywa się to upcycling i jesteś w nim mistrzynią.
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam.:))
Wiem, że upcycling, ale recykling jest chyba dla wszystkich bardziej zrozumiały . :)
UsuńJak zwał tak zwał, kocham i to i to. I chyba nie tylko ja. :)
Serdeczności, Kochana i słoneczka Ci życzę jak najwięcej. :) Buziaki.:)
Chciałoby się rzec : Też takie chcę:) Piękne. Muszę Cię koniecznie zaprosić na mój nowy post, w którym odwiedzam miejsce z takimi skarbami, które na pewno skradną CI serce;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńuwielbiamczarowac.blogspot.com
Już tam byłam, podziwiałam. Magiczne miejsce. :)
UsuńJoasiu, dobrze, że się odezwałaś, bo jakoś Cię mało ostatnio. :)
Pozdrowionka serdeczne. :)
Świetna metamorfoza taboretu :) !
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. :) :) :)
UsuńAle przemiany sa super, śmietnikowy taboret wygląda jak królewski :)) transfer taki ze się napatrzeć nie mogę :))
OdpowiedzUsuńMaj to będzie miesiąc pod znakiem śmietnikowych skarbów, bo co rusz mi coś przywożą następnego. Nie wiem, kiedy ja to ogarnę.
UsuńAle praca, jaką lubię najbardziej - sama radość. :)
I nawet opalać się przy tym można. :) :) :)
Dorotko, majówkę to miałaś pracowitą...jak zawsze u Ciebie praca wre:) Transfer wyszedł super. Nie ma to jak uratować starocie i tchnąć nowe życie. To cieszy najbardziej! Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, Aniu. :) Najfajniejsza praca. I jak tu nie patrzeć na świat w wesołych kolorkach? A do tego słoneczko, ptaszki śpiewają...chce się żyć!
UsuńBuziaki, Kochana, serdeczne. :)
super teraz pokazuj klosz:)
OdpowiedzUsuńKlosz już się robi. Oj pokażę, pokażę, bo już mi się gęba sama śmieje. :)
UsuńZdecydowanie udana metamorfoza! I lustro przepiękne... Ja nie miałabym chyba tyle cierpliwości zdolności manualnych, podziwiam! :) :) :)
OdpowiedzUsuńTo chyba z wiekiem przyszło. :) Ale na szydełku - za nic w świecie. :)
UsuńUdane zmiany. Cudowne taborety, jeszcze piękniejsze lustro, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo i proszę - jak tu nie pękać z dumy? :) :) :)
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Taborety prezentują się pięknie :) Jestem zachwycona Twoim lustrem, super to sobie wymyśliłaś, bardzo cenię takie pomysły i metamorfozy. Jesteś Moja Droga niezwykle zdolną i twórczą osobą.
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia :)
Pomysłów w głowie to i owszem, pełno...tylko niemożliwe ich zrealizowanie.
UsuńŻycia by mi brakło chyba...:) Ale to dobrze, nie ma czasu się starzeć. :)
Buziaki, Kochana. :)
My też się cieszymy, że jesteś, bo możemy podziwiać drugie życie (znowu pięknych, a może piękniejszych) przedmiotów.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję...aż sie zarumieniłam. Tyle miłych, serdecznych słów - najpiękniejsza nagroda za pracę. :)
UsuńDorotko nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać:) Wszystkie Twoje "wyroby" po metamorfozie są fantastyczne. Aż trudno uwierzyć, że nie dawano im szans. Taborecik idealny:)
OdpowiedzUsuńSama wiesz,ze takie "bez szans" to największe wyzwanie, ale i radość, kiedy sie zrobi i jest ok.:)
UsuńA z taboretu to jestem faktycznie dumna. :)
Buziaki.:)
Transfer jak zawsze doskonały :))) Taboret mały i duży cudo:))
OdpowiedzUsuńPochwalę się wygrałam ostatnio u Polinki ten super klosz :)))))Czekam na Twój:))
Pozdrawiam
Wiem, Gosiu, klosze są świetne i trochę Ci zazdrościłam...:)
UsuńPochwała przekazana mojemu mistrzowi transferu. :) Nagroda go nie minie. ;)
Pozdrowionka serdeczne. :)
Prawdziwy majstersztyk... jak zawsze:) Całusy:)
OdpowiedzUsuńBaaaaaaardzo miło. Dziękuję. :)
UsuńTaboret absolutnie śliczny! Uwielbiam Twoje przetarcia i imponujesz mi niesamowicie swą kreatywnością! Super! Ściskam:)
OdpowiedzUsuńJa już sobie bez tych przetarć żadnego mebla nie wyobrażam. :)
UsuńCiężka choroba...ale co tam. :)
Buziaki serdeczne. :)
No dziewczyno! Jak możesz takie ładne rzeczy pokazywać! Mięso przez Ciebie przypaliłam bo oderwać się nie mogłam! :) Śliczne fanty znajdujesz! Praca z nimi to pewnie czysta przyjemność! Pozdrawiam Dora
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy to ja je znajduję, czy one mnie? :)
OdpowiedzUsuńOstatnio to faktycznie mnie zasypało. Ale impuls jest, żeby się brać do pracy, bo mi miejsca już brak. :)
Pochwała od Ciebie, Kochana to jest COŚ. Ja tam ciągle te Twoje cudeńka podziwiam. :)
Buziaki serdeczne. :)
Pierwszy stołek powala na łopatki. Po prostu rewelacja. Pomysł, wykonanie wszystko jest super!
OdpowiedzUsuńIdealny stołek, bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuń