Dopiero świadomość, że nie zauważyłam wiosny, a tu za oknem już lato, przywróciła mnie do życia. I dobrze, bo mi psychika tak siadła, że zaczęłam truć o starości, a nawet śmierci. Potem mi się jednak przypomniało, że przecież chciałam żyć jak moja ukochana pani Szaflarska, sto lat i bez przechodzenia na emeryturę i ta myśl mnie otrzeźwiła i przypomniała, ze jeszcze mam trochę czasu.
Na szczęście :)
Po maratonie szyciowym przed świętami i z temperaturą na zewnątrz wakacyjną za nic w świecie nie chce mi się siedzieć w pracowni przy maszynie, więc zebrałam się na odwagę i poszłam odwiedzać szopę, garaż i wszystkie zapchane gratami do remontu kąty. O matko jedyna! Z tym życiem sto lat, to nie są żarty. Marne szanse, żebym to wcześniej przerobiła. Kilkanaście krzeseł, cztery szafy, cztery stoły, niezliczona ilość szafek, stolików, stołków, skrzyń to jeszcze nic. Do tego pełno starych okien, drzwi, ogromne stosy desek, a w dziale rzeczy dziwnych nawet łopaty do pieca chlebowego ( wiecie w ogóle co to jest?), stare tary, maglownice, wyżymaczki, skrzynie na drewno, sagany żeliwne, drewniane korytka do wyrabiania ciasta, a nawet gitary, gramofon i akordeon..... Znalazły się nawet cztery stare rowery !
O połowie tych rzeczy nawet nie pamiętałam, więc radość niezmierna z tych odkryć. No i kop w tyłek. Kobieto, bierz ty się do roboty! Więc nie było wyjścia, natychmiast wyzdrowiałam.
Takim sposobem na pierwszy ogień poszło kilka desek z rozebranej w zeszłym roku wiaty, do tego ramki ze starego, elektrycznego grzejnika, siatka hodowlana i taki efekt:
Pękam z dumy! Męska ręka wszystko złożyła do kupy, ja wykończyłam i tak całkiem z niczego pojawiła się nowa szafka.
Potem znalezione 4 nogi od stołu i stary blat nie wiem, od czego.... Do tego wycięte z desek wsporniki-ozdobniki i jest stół ( ha ha, żeby to się tak szybko robiło....)
Krzesło też świeżutkie:
Na koniec taki hit:
Skrzynia na drewno (węgiel), kiedyś stały w kuchniach na wsi. Wbrew pozorom (na oko tragedia) drewno było bez korników i suche. Trzeba było wymienić trzy deski, no i szlifować, szlifować, szlifować.... Im większe wyzwanie, tym większa frajda. Po kilku dniach pracy jest kufer:
Teraz już wiecie, dlaczego niczego, absolutnie niczego nie potrafię wyrzucić... i wszystkich zachęcam: szukajcie potencjału w najdrobniejszym kawałku drewna, przy odrobinie chęci i samozaparcia, prawie wszystko da się wykorzystać. Satysfakcja jest tak ogromna, że nie da się opisać.
Moi bliscy, rodzina i znajomi znają doskonale nasze (mój mąż jest też zakręcony na maksa) fisie, więc dużo rzeczy nie musimy nawet kupować. Przygarniamy to, co dla innych jest po prostu kłopotem. Aktualnie podwórko zapełnia się rzeczami przynoszonymi przez naszego sąsiada, który właśnie burzy stare gospodarstwo po rodzicach. Ubaw mamy przy ty po pachy, a jego mina, kiedy widzi moją radość z otrzymanego zardzewiałego emaliowanego wiadra czy kociołka albo reklamówki pełnej starych, pożółkłych gazet - bezcenna :)
Niejedna z Was, Kochane, pewnie się teraz uśmiecha i dokładnie to rozumie, bo też tak ma :)
Dziś tyle, mając przed sobą takie wyzwanie, żeby chociaż część garażu opróżnić, z pewnością będę miała co pokazywać, więc i zaglądnę częściej.
Wybaczcie, że mało Was ostatnio odwiedzałam, poprawie się, obiecuję :)
Buziaki Wam serdeczne przesyłam i moc pozytywnej energii :) :) :)
Dorota
No kochana! Ale tu pokazałaś! Nie mogę uwierzyć, że z różnych części skleciłaś taką piękną szafeczkę i stół! We wszystkim dostrzegasz potencjał, super! ja bym na to nie wpadła! I kufer Ci wyszedł ze starej skrzyni, jesteś mistrzynią metamorfoz! A co do samopoczucia to może brak słońca zawinił bo jak zaświeciło to Ci przeszło? :) Teraz już będzie tylko lepiej a swoją drogą zazdroszczę tych skarbów co to je wymieniałaś na początku, ja już trochę odpuściłam a właściwie mąż mi kazał! :)zdrówka i słońca kochana!
OdpowiedzUsuńMój mąż jeszcze lepszy zbieracz, niż ja. Do domu przywleka nawet stare gwoździe i śrubki. U mnie ja jestem hamulcowy, bo inaczej by chyba nas w telewizji pokazywali :) :) :) Ale czasem przyznaję mu racje, kiedy się to wszystko później przydaje.
UsuńSłoneczko cieszy mnie bardzo, praca na dworze całkiem inna jest i samopoczucie tez. Pozdrawiam, buziaki serdeczne :)
Zazdroszczę Wam tego wspólnego fisia tak fajnie się uzupełniacie i dzięki temu cuda tworzycie. Ja choć potencjał zobaczę nie zawsze mogę przeskoczyć swoją niemoc.
OdpowiedzUsuńCo dwie głowy i cztery ręce.....wiadomo :)
UsuńA fisia mieć takiego samego fajnie, nie wyobrażam sobie męża z piwem i meczem :) Pozdrawiam serdecznie :)
Kochana, jak nie pokazujesz się tutaj za dużo, to ja już wiem, ze pracujesz nad takimi cudami:)
OdpowiedzUsuńPIĘKNE!!!!
buziaki wiosenne
Jak szalona pracuję, ale końca nie widać. Z drugiej strony moze dobrze, bo i tak siedzieć nie potrafię :)
UsuńBuziaki serdeczne :)
Same cudeńka u Ciebie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie kop w tyłek pomógł, bo wyszły same cudeńka :-) samych słonecznych dni życzę , pozdrawiam cieplutko, Agnieszka
OdpowiedzUsuńChyba kryzys wreszcie za mną, wiosna cieszy :)
UsuńTobie też radości życzę :) Pozdrawiam :)
Ty koniecznie musisz dłuuuugo żyć w zdrowiu bo robisz fantastyczne rzeczy hehe i tak myślę, a właściwie mam taką nadzieję ,że się od patrzenia zarażę pomysłowością i będę umiała wykorzystać każdy rupieć. Pewnie nie zrobię cudów bo nie mam zdolności ale wystarczy, że ładne będzie, prawda? :-D pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA może masz zdolności, tylko o tym nie wiesz? Wszystko przed Tobą, a chęci są najważniejsze :) Ja na dobre rozkręciłam się dopiero po czterdziestce :) Powodzenia i do przodu :) Buziaki serdeczne :)
UsuńGenialne metamorfozy!!!:) Kufer to istne cudo! Uwielbiam takie przemiany, trochę gratów i u mnie w garażu i domku gospodarczym zalega:):) ale aż tylu skarbów co Ty, to nie mam:) Czekam z ciekawością na kolejne Twoje dzieła:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńale to wszystko pięknie stworzyłaś:))
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona:) Ściskam!
OdpowiedzUsuńwszystkie prace są piękne , oj cuda robisz
OdpowiedzUsuńO Jezusicku,brak mi słów by wyrazić swój zachwyt,to co dziś pokazałaś jest zjawiskowo piękne : ). Fajnie piszczy w tej Twojej szopie ; ). Zdrówka i nadprzyrodzonych sił Ci życzę : )
OdpowiedzUsuńA sąsiad ma też taką zdziwiona minę jak ogląda te cuda?
OdpowiedzUsuńZdrówka i wytrwałości
pozdrawiam serdecznie
Witaj Dorotko :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że już czujesz się lepiej, że wróciła Ci też energia do działania. Twoje zasoby mebli do metamorfozy są imponujące. Nowe mebelki jakie ostatnio powstały z pod Twojej ręki są fantastyczne. Wszystko bardzo mi się podoba, a moją faworytką jest w szczególności wisząca witryna z pierwszych zdjęć :)
Pozdrawiam ciepło i życzę Ci dużo zdrówka :)
Wspaniałe rzeczy wyczarowałaś z tego co było już na stracenie :-). Miło popatrzeć i popodziwiać że jesteś taka zdolna :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKufer..wymiata! I stół...piękny! Brawo Dorotko:)
OdpowiedzUsuńNo nie ,skrzynia super.Nie wpadłabym na taki pomysł .Podziwiam Cię naprawdę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwow..tyle tylko mogę powiedzieć. Ja jestem zbieracz, ale Twobie do kostek nie dosięgam. Jak zobaczyłam tą skrzynię, to moja wyobraźnia się wyłączyła. Robisz naprawdę cuda z tych gratów i jestem pod olbrzymim wrażeniem- chapeau bas
OdpowiedzUsuńDorotko, ja tez wyciagam klamoty z gracika, ale na pewno nie mam ich tyle:)) Życzę duzo entuzjazmu i udanych efektów:)) Pozdrówka>Bea:)
OdpowiedzUsuńOjej, oniemiałam! I jeszcze powzdychałam sobie...gdybym ja tak umiała...
OdpowiedzUsuńWspaniałe przedmioty. Kufer niesamowity! A szafka? Nie do wiary.
O Matko Boska Częstochowska! jestem taka sama:) no w miejscu nie usiądę i właśnie przepłaciłam to zapaleniem oskrzeli. Zrobiłaś niesamowitą rzecz z tej skrzyni. A szafeczka skradła moje serce:)Bardzo dziękuję Ci za piękny komentarz pod swoim postem. Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuń